Leszek Siemion
Listopad 1942 roku na Lubelszczyźnie należał do najbardziej ponurych miesięcy okupacji. Na obszarze całego „dystryktu lubelskiego” hitlerowcy pośpiesznie kończyli „Akcję Reinhard” zmierzającą do unicestwienia wszystkich Żydów. Każdego dnia ginęły ich dziesiątki i setki. Okupant wdrażał najbardziej brutalne metody terroru wobec społeczeństwa polskiego. Na polecenie Himmlera szef policji i SS w dystrykcie lubelskim Odilo Globocnik przygotowywał rozpoczęcie wielkiej akcji wysiedleńczej na ziemi zamojskiej, aby osadzić tam kolonistów niemieckich. Warunkiem powodzenia tej akcji było złamanie w Polakach ducha oporu i obezwładnienie ich woli walki z najeźdźcą. Tymczasem polskie podziemie prowadziło walkę na śmierć i życie. Rozwijały się już działania zbrojne oddziałów partyzanckich Gwardii Ludowej. W powiecie kraśnickim działał oddział im. Tadeusza Kościuszki. W lasach parczewskich im. Józefa Bema, koło Opola Lubelskiego im. Gabriela Narutowicza, na pograniczu powiatów: chełmskiego, krasno-stawskiego i hrubieszowskiego oddział im. Feliksa Dzierżyńskiego, w powiecie bialskim oddział „Alka” (Jakub Aleksandrowicz), w pow. łukowskim oddział „Serafima” (Serafim Aleksiejew), koło Baranowa, Ryk oraz w pow. łukowskim oddział „Czarnego” (Tadeusz Maciejewski) i „Wilka” (Władysław Sienkiewicz). W powiecie puławskim już od pół roku działał oddział partyzancki „Kmicica” (Jan Płatek) zorganizowany przez tajną organizację zwaną Kadrą Bezpieczeństwa (KB). Na teren pow. puławskiego KB przeniknęła spod Garwolina. Jej organizatorem powiatowym był „Jordan” (Józef Adamczewski). Dzięki jego energii sieć konspiracyjna tej organizacji objęła całe pobrzeże wiślane od Kazimierza Dolnego po Wólkę Profecką. Okolica Kazimierza stała się organizacyjnym centrum, w którym ulokowała się Komenda Okręgu KB. Funkcje komendanta sprawował b. dyrektor jednego z wileńskich teatrów Stefan Bonikowski, ps. „Piotr”, z Adamem Janickim, ps. „San”, jako szefem sztabu. Organizatorem wojskowym był wspomniany już „Kmicic”, który wiosną 1942 roku utworzył stały oddział partyzancki i ulokował się z nim w lesistych wąwozach tzw. Włostowickich Gór na południowy wschód od Puław w pobliżu Kolonii Zbędowice. Powstał tu partyzancki obóz złożony z szałasów mieszkalnych i ziemianek spełniających rolę magazynów. Po sformowaniu oddziału nastąpiło długie pasmo jego akcji bojowych, niekiedy bardzo imponujących. M.in. partyzanci KB rozbili obozy Baudienstu w Kazimierzu i Klementowicach. W samych Puławach wiosną 1942 roku rozbili tartak i jego ochronę, zdobywając kilkanaście sztuk broni, zaś jesienią dokonali śmiałego napadu na Komunalną Kasę Oszczędności, gdzie zdobyli 480 tys. zł. Po kilka razy oddział wyprawiał się po skóry do garbarni w Kazimierzu oraz po kożuchy do wytwórni w Kurowie. Przed partyzantami KB drżeli zaprzańcy i nadgorliwi urzędnicy. Niestety. W ręce gestapo wpadł dobrze zorientowany członek KB – mieszkaniec Wólki Profeckiej, ps. „Bagnet”. Był on łącznikiem organizacji i dobrze znał całą konspiracyjną siatkę, co spowodowało fatalne skutki. „Bagnet” ujawnił wszystko, co wiedział o swej organizacji. Jeszcze w październiku okupant dokonał licznych aresztowań w Kazimierzu Dolnym i okolicy. W Cholewiance w ręce hitlerowców wpadł komendant Okręgu „Piotr”, a jego los podzielili „San” i „Jordan”. Wszyscy aresztowani zginęli później w obozach koncentracyjnych. Na początku listopada aresztowania objęły Las Stocki. Uderzenia wroga były celne. „Kmicic” nie zamierzał jednak chować broni. Oddział liczył już 30 uzbrojonych ludzi, w tym dwóch zbiegłych z niewoli hitlerowskiej jeńców radzieckich („Aloszka” i „Mikołaj”). Na szosie koło Parchatki partyzanci niszczą z zasadzki samochód niemieckiej żandarmerii. W kilka dni później grupa partyzancka organizuje zasadzkę na patrol koło Męćmierza, aby ująć renegata komendanta granatowej policji w Kazimierzu nazwiskiem Łagoda. Komendanta w patrolu nie było, zamiast niego z rąk „Aloszki” zginął inny policjant. Być może, że właśnie to wydarzenie rozwścieczyło ostatecznie okupanta. W środę 18 listopada 1942 roku, o świcie kilkuset hitlerowców otacza Kazimierz i rozpoczyna bezwzględną pacyfikację. Równocześnie inne odziały hitlerowskie pacyfikują Bochotnicę i Parchatkę, jeszcze inne Cholewiankę, Jeziorszczyznę i Helenówkę. Oto jak dzień pacyfikacji „Krwawą Środę” zapamiętali niektórzy mieszkańcy Kazimierza Dolnego. Pisze Stanisława Głowinkowska: „…W pamiętny dzień pacyfikacji Kazimierza mąż mój postanowił bezwzględnie wydostać się z niego, godząc się abym mu towarzyszyła. Dnia 18 listopada 1942 r. o świcie ruszyliśmy w drogę ulicą Cmentarną w kierunku wsi Dąbrówka. Za zakrętem, przed cmentarzem natknęliśmy się na niemieckich żandarmów, którzy zatrzymali męża legitymując go, mnie zaś kazali wynosić się. Kiedy uczyni-łam kilka niepewnych kroków z powrotem, usłyszałam strzał. Zbliżyłam się, zobaczyłam męża leżącego na ziemi. W następnej chwili poczułam ostry ból w plecach. Przestrzelono mi prawy obojczyk, ale nieświadoma wówczas mego stanu biegłam do miasta z myślą, że uda mi się sprowadzić pomoc lekarską dla męża, że może jeszcze taka pomoc mu potrzebna, że może Niemcy zostawią Go. Niestety upływ krwi był tak wielki, że gdy dotarłam do Krakowskiej, gdzie mieszkaliśmy, straciłam przytomność. Z opowiadań ludzi dowiedziałam się, że śmierć mego męża nie była lekka. W ciele, oprócz postrzału miał na piersiach rany kłute…”. W swoich dokumentach podała Adela Załuska: „…W dniu 18 listopada 1942 r. o godz. 45 rano gestapowcy otoczyli dom, w którym mieszkaliśmy w Kazimierzu, przy ul. Plebanka nr 8. Wyważywszy drzwi wkroczyli do mieszkania, wyprowadzili mego męża Edmunda, bijąc go kolbami i kopiąc. Następnie, w krótkim czasie po uprowadzeniu został zastrzelony przy wejściu do miasta, przy ul. Plebanka…”.
|